poniedziałek, 1 kwietnia 2013
Rozdział 2 " One Moments. "
- Melanie obudź się. - mama zaczęła mnie budzić i szturchać w ramie. Leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam na moją rodzicielke. Uśmiechała się od ucha do ucha. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Gdzie ja jestem ? A no tak, w samolocie do Londynu. Podniosłam się i dostrzegłam na sobie spojrzenie całej rodziny.
- Co się dzieje ? Gdzie jesteśmy ? - pytałam spoglądając to na mojego tate, to na moją mame.
- Za 30 minut wylądujemy w Londynie. - odparła pani Adams, czyli moja mama i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Tommy cały czas się wiercił na fotelu. Już nie mógł się doczekać kiedy wylądujemy.
- A po co mnie obudziłaś ? - zapytałam troche poirytowana.
- Przynieśli śniadanie. Myśleliśmy, że jesteś głodna. - nie dał dojść do głosu mojej mamie, tata. Spojrzałam przed siebie i dopiero teraz zobaczyłam na małym rozkładanym stoliku jajecznice. Wyglądała i pachniała apetycznie.
- Och, no tak. Nie zauważyłam. - powiedziałam zawstydzona. - Dziękuje.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się pan Adams. Odpowiedziałam uśmiechem i zaczęłam konsumować posiłek. Po 15 minutach mój talerz był pusty. Rodzice i Tom też już zjedli. Nie powiem, świetne tu mają jedzenie. Zdałam sobie sprawe jaka byłam głodna. Odetchnęłam głośno i oparłam sie o oparcie fotela w samolocie.
Nagle mama podała mi jakiś folder.
- Co to jest ? - spytałam zdziwiona.
- Folder. - odparła. Wzniosłam oczy ku niebu, albo raczej ku suficie. Tyle to i sama wiedziałam. Chyba to zauważyła, bo zaczęła mi wszystko tłumaczyć.
- Tu jest mapa Londynu, miejsca które warto zwiedzić, ile co kosztuje i tym podobne rzeczy. Przyda ci się jakbyś chciała pozwiedzać Londyn. - uśmiechnęła się do mnie. Znowu zrobiło mi się głupio, że tak się zachowałam. To pewnie ta podróż na mnie działa. Tak, to na pewno podróż.
- Aha... No tak. Dziękuje. - zarumieniłam się i spuściłam głowe w dół. Gorączkowo otworzyłam folder i zaczęłam go przeglądać. Może to dziwne, ale wciągnęłam się. Było tam mnóstwo pięknych zdjęć Londynu, miejsca w których jest dobre jedzenie i wgl.
- Pasażerów prosze o zapięcie pasów. Za chwile podchodzimy do lądowania. - doszedł mnie głoś stewardessy. Zamknęłam folder, włożyłam go do swojej podręcznej torby i zapięłam pasy. Serce zaczęło mi bić coraz szybciej i mocniej, a żołądek podchodził mi do gardła. Jak zwykle się bałam.
- Jej, zaraz będziemy w nowym domku. - zaczął piszczeć i klaskać w ręce Tom. Szczerze ? Nie rozumiałam go. My tu podchodzimy do lądowania, a ten się cieszy jak głupi. W sumie, to jeszcze dziecko i wielu rzeczy nie rozumie. Pare lat temu sama taka byłam... Nim się obejrzałam już wylądowaliśmy. Odetchnęłam z ulgą i rozpięłam pasy. Moja rodzina poszła w moje ślady.
- Pasażerów prosimy o udanie się po swój bagaż i opuszczenie samolotu. Dziękujemy za wybranie naszej linii lotniczej. - usłyszałam głos stewadessy, a po jej wypowiedzi głośny pik. Wstałam i udałam się za moimi rodzicami i młodszym bratem po bagaż. Bez problemów znaleźliśmy nasze walizki i wyszliśmy z samolotu. W końcu mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Uśmiechnęłam się do siebie i usłyszałam jak tata zaczął swój monolog. Przestałam rozmyślać i zaczęłam go uważnie słuchać.
- No to tak rodzinko. Czy mamy wszystko ? - Kiwneliśmy głowami na tak. - To dobrze. A więc teraz musimy zamówić jakąś taksówke i pojedziemy do naszego nowego domu. W czasie drogi zadzwonie do firmy od przeprowadzek i powiem, że już jedziemy. Oni już przywieźli nasze rzeczy i czekają na nas. Potem zabierzemy się za umeblowanie domu. To co, wszyscy gotowi ? - zapytał, uśmiechnął się i uniósł zabawnie jedną brew do góry. Ja, mama i Tom również się uśmiechneliśmy.
- Już nie moge się doczekać ! Będe miał większy pokój i poznam nowych, fajnych kolegów. - zawołał mój braciszek i zaczął podskakiwać w miejscu i klaskać w ręce. Zaśmialiśmy się i pobiegliśmy za moją rodzicielką, która właśnie zobaczyła taksówke i zaczęła biec w jej strone. Po chwili siedzieliśmy we wnętrzu pojazdu, a tata rozmawiał przez telefon z firmą od przeprowadzek. W końcu dojechaliśmy do naszego nowego domu. Bardzo nam sie spodobał. Ciężarówka z naszymi rzeczami przyjechała i mogliśmy zacząć urządzać dom. Po 4 godzinach męczarni skończyliśmy. Było pięknie ( Kuchnia, salon, łazienka, sypialnia rodziców, pokój Tom'a, mój pokój ).
- Ufff... To był wyczerpujący dzień. - powiedziała mama i rozłożyła się na kanapie w salonie.
- To prawda. - zgodziłam się.
- Ok, to co ? Zamawiamy pizze ? - zapytał tata i sięgnął po telefon. Moja rodzicielka i Tom zgodzili się.
- Wiecie co ? Jak przejeżdżaliśmy to widziałam taką knajpkę, Nando's. Podobno mają tam pyszne jedzenie. Moge tam coś sobie zjeść ? - zapytałam z nadzieją.
- Dobrze. Masz tu 50 funtów w razie czego. - pani Adams się do mnie uśmiechnęła i podała mi pieniądze.
- Dziękuje. - ucałowałam ją w policzek. - Będe za jakieś może 2 godziny, bo chyba coś pozwiedzam. - pomachałam im i wyszłam z domu.
Po 10 minutach chodzenia mogłam już wejść do budynku zwanego Nando's. Rozejrzałam się. Było bardzo ładnie i przytulnie urządzone. Nie wiedziałam co wziąść więc podeszłam do kobiety obsługującej kase.
- Emm... Dzień dobry. - powiedziałam troche zawstydzona i nieśmiało się uśmiechnęłam. Kasjerka popatrzyła się na mnie i uśmiechnęła się ciepło. To dodało mi troche otuchy i poczułam się swobodniej.
- Witam. W czym moge pomóc ?
- No bo... Jestem tu nowa, dopiero co się wprowadziłam , nigdy tu nie jadałam i pomyślałam, ze pani mogłaby mi coś doradzić. - zarumieniłam się.
- Hmmm... Wiesz co ? Najlepiej ci doradzi pan Horan, nasz stały klient. Bardzo często tutaj przychodzi i zna się nawet lepiej niż ja. - odparła miło. Zaraz, zaraz... Czy ona powiedziała " pan Horan " ?! Niall Horan ?
- Czy chodzi pai o Niall'a Horana z One Direction ? - spytałam
- Tak. Właśnie jest u nas. Siedzi przy stoliku nr. 5. Na pewno pani coś doradzi. - pokazała mi stolik za mną, a ja się odwróciłam. Rzeczywiście. Niall siedział przy stoliku i jadł. Nie znałam go tak dobrze i nie byłam ich fanką, ale piosenki mają fajne. Odwróciłam się w strone kobiety i uśmiechnęłam się.
- Uhm... Dziękuje. Pójdę go spytać. - czułam jak serce podchodzi mi do gardła. W końcu on był sławny i przystojny. " Raz kozie śmierć " pomyślałam i ruszyłam w kierunku jego stolika. Szłam niepewnym krokiem, ale się nie zatrzymywałam. Już prawie byłam u celu...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W koncu udało mi się dodać ! :D Mam nadzieje, że się podoba. Troche długi, ale obiecałam, że Niall się pojawi więc musiałam to jakoś rozbudować :P Jak czytasz to komentuj. To mnie motywuje i wiem, że ktoś czyta moje wypociny. :D Kolejny będzie, albo jutro albo w piątek.
Klaudia <69
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz