poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 15 " One moments "

Patrzyłam głupio przed siebie. Moje oczy już całkowicie wyschły. Nie płakałam. Nie miałam czym. Nie wiem ile tak siedziałam, ale jestem świadoma, że dzień na pewno. Właśnie był wschód słońca. Około 4 rano. Jednak nie czułam głodu ani pragnienia. Jedynie wielką pustke. Powoli wstałam z łóżka Niall'a i podeszłam do okna. Zastanawiałam się co teraz robią moi przyjaciele. Pukanie już dawno ustąpiło. Dali sobie spokój, bo wiedzieli, że ja i tak im nie otworze. Westchnęłam cicho i postanowiłam wyjść po cichu z tego domu i wrócić do siebie. Uchyliłam drzwi i rozejrzałam się. Horan spał pod ścianą. Noge miałam bardzo blisko jego głowy. Jakoś udało mi się przejść przez schody i korytarz bez szelestnie i nikogo nie obudzić. Po paru minutach doszłam do domu. Na szczęście rodzice razem z Tommy'm i rodziną Vanessy wyjechali wczoraj na 2 tygodnie na Floryde. Ja i Van nie specjalnie miałyśmy ochote jechać. Ona ze względu na Harry'ego,a ja dlatego, że pojechali do mojego rodzinnego miasta. Nie chciałam tam wracać. Spojrzałam w lustro i o mało nie krzyknęłam z przerażenia. Byłam blada jak trup, oczy miałam czerwone od płaczu, a włosy potargane. Na dodatek pod moimi paczadełkami widniały worki od braku snu. Pierwsza moja myśl była taka, że trudno będzie mi się teraz doprowadzić do porządku. Zaczęłam próbować. Ogólnie mi się udało zrobić coś z fryzurą, ale tylko z nią mi się udało. Reszta nadal była tak samo przerażająca i ohydna. Westchnęłam i położyłam się spać, bo zmęczenie zaczęło dawać mi się we znaki.
    
                                                                          ***

Po paru godzinach, wreszcie mogłam ujrzeć światło dzienne. Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w lustro. Już było troche lepiej. Oczu nie miałam aż tak czerwonych, a worki pod nimi nie były już tak widoczne i wielkie. Jednak nadal pozostałam blada. Nie czułam się najlepiej. Zażyłam jakieś leki na ból głowy i gardła. Zegarek wskazywał godzine 9. Spałam 4 godziny. Nie najgorzej. Na telefonie miałam pare nieodebranych połączeń od moich przyjaciół i pare wiadomości. Wszystkie były podobne. Pisali, że się o mnie strasznie martwią i żebym dała znak życia. Bardzo chciałam im odpisać, że ze mną wszystko ok, ale byłam zbyt słaba.W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i poczułam w niej taki ból, jak jeszcze nigdy. Czułam jak serce zaczyna mi zwalniać i jak moja klatka piersiowa kurczy się pod wpływem kolejnego bólu. Wiedziałam, że za chwile upadne. I stało się. Próbowałam się podtrzymać krzesła, ale nie udało mi się. Po chwili leżąc na zimnej podłodze widziałam już tylko ciemność...

* Oczami Vanessy *

- A jeśli jej się coś stało ? Musimy jej poszukać ! - zawodzili wszyscy. Szczerze ? To miałam tego wszystkiego powoli dość. Wiem, Mel to moja przyjaciółka, ale ona na pewno jest w domu. Nasi rodzice wyjechali więc pewnie chciała to wykorzystać i zostać na chwile sama.
- Ej, a może pójdziemy poszukać jej w jej domu ? Nie wpadliście na to ? - powiedziałam.
Rzucili się na mnie krzycząc, że to najlepszy pomysł. Ubraliśmy się i pojechaliśmy 8 - osobowym samochodem Louis'a do Melanie. Dojechaliśmy w jakieś 3 minuty. Zaczęliśmy pukać w drzwi. Nic. Ponowiliśmy próbe dostania się do domu i zobaczenia co z naszą przyjaciółką. Odpowiedziała nam głucha cisza. Za trzecim razem tak samo. Trochę podenerwowani pociągnęliśmy za klamkę. Było otwarte co tylko wzmogło nasz nie pokój. Zaczęliśmy sprawdzać pokoje. Ja weszłam do kuchni i krzyknęłam tak głośno, że pewnie było mnie słychać u sąsiadów.
- Dzwońcie po pogotowie ! Już !!! - wrzasnęłam do chłopaków i uklęknąwszy przy Meli zaczęłam sprawdzać jej tętno. - Ma słaby tętno. Jest, ale jednak słabe.
Chłopaki razem z Perrie, Eleanor i Danielle byli przerażeni. Ja też. Niall się popłakał i uklęknąwszy przy Melanie cały czas trzymał jej ręke cicho coś szepcząc.Chyba były to słowa do ich piosenki pt. Moments. Widziałam po jego minie i oczach jak się o nią bał. Wreszcie przyjechała karetka. Wszyscy pojechaliśmy za nią pojazdem należącym do Marchewki. W szpitalu zabrali ją na sale operacyjną i kazali nam zaczekać w poczekalni. Chcieliśmy tam iść z nimi, ale nie mogliśmy, bo takie są procedury. Cóż, nie wystarczy nam nic oprócz czekania i modlenia się, żeby nic jej nie było...

* Oczami Niall'a *

Nigdy jeszcze się tak nie bałem. A jeśli to coś poważnego ? A jeśli ona miała umrzeć ? Nie chce nawet o tym myśleć. Przechadzałem się nerwowo w te i z powrotem po holu. Nie mogłem już znieść tego napięcia. Po paru godzinach wyczekiwania podszedł do mnie lekarz. Inni spali.
- Pan Horan ? Prosze ze mną na chwilkę. - obawiałem się najgorszego. Przełknąłem głośno i ciężko śline, a po tym udałem się za mężczyzną. - Pana dziewczyna...
- Co z nią ? - nie wytrzymałem i mu przerwałem.
- Panie Horan... Pana dziewczyna ma...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ta dam ! :D Napisałam dość szybko. :P Przepraszam, że taki krótki, ale nie miałam weny. :( mam nadzieje, że się podoba. :)

Dobijecie do 9 komów ?
9 komów - pisze dalej ;*

Kocham Was Misie ! <33

Klaudia :P

9 komentarzy:

  1. Jest boski ♥
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle jest wspaniały :) Next ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. super , dalej pisz !!!!!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  4. next plis !!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie jest świetne!!!! Rozdział jest super, jak każdy. Kiedy dodasz kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału *.* boję się tylko że Mel może być bardzo poważnie chora...

    OdpowiedzUsuń