6 kwietnia 2010 rok - Miami, Floryda
- Dalej dziewczyny ! Musimy dać z siebie wszystko ! - krzyczała Paula, nasza kapitanka drużyny cheerleaderek. Wyłączyła muzykę. - Super, jeszcze raz. Tylko tym razem chce widzieć więcej energii ! Uśmiechać się !
Tak oto przez następne 2 godziny ćwiczyłyśmy non stop ten sam układ.
- Widzimy się jutro. Pamiętajcie, że już za tydzień są zawody ! Nie możemy dać plamy ! - upominała nas jeszcze pani MacGuchi.
Szłam razem z Kirą i innymi dziewczynami z drużyny do szatni, żeby się przebrać i opuścić nareszcie tę cholerną szkołę. Za tydzień miały się odbyć Ligowe Zawody Koszykówki w naszej szkole. Przyjeżdżała drużyna Czarnych Lwów, a my za to byliśmy Tygrysami. Chris zawsze mnie przez to nazywał swoim Małym Tygryskiem. Chris to mój chłopak - spotykamy się już od 7 miesięcy. Jest kapitanem naszej drużyny koszykówki i na pewno będzie na meczu. Jared też, bo jest zastępcą kapitana. On jest chłopakiem Kiry i również moim najlepszym przyjacielem. Spotykają się również od 7 miesięcy i stanowią naprawdę przesłodką parę.
- Jestem wykończona. - żaliła się Kira, gdy usiadłyśmy już w jej samochodzie, przebrane i odświeżone po treningu.
- Ja też. Ale dziwisz się jej, że daje nam taki wycisk ? Nie możemy przynieść hańby naszej szkole. - moja przyjaciółka odjechała z parkingu szkoły i zaczęła jechać w kierunku mojego domu.
- Mogła by nam jednak trochę odpuścić. - mruknęła.
Westchnęłam tylko w odpowiedzi i patrzyłam przez okno. Po chwili stałam już na werandzie mojego domu i otwierałam drzwi. Od razu pobiegłam do mojego pokoju, odrobiłam zadanie i się pouczyłam, a potem zeszłam na dół i zjadłam coś Następnie poszłam do łazienki się odświeżyć i opadłam wyczerpana na swoje łóżko. Szybko zasnęłam.
15 kwietnia 2010 rok - Miami, Floryda.
- Naprzód Tygrysy ! - wołała nasza drużyna cheeleaderek, wbiegając na sale z pomponami i w strojach.
Dzisiaj były Ligowe Zawody Koszykówki. Ten tydzień poświęcaliśmy na dopracowanie naszego układu w związku z tym wydarzeniem. Zaczęłyśmy tańczyć nasz układ na środku sali. Duża publiczność piszczała i biła nam brawo, a my uśmiechałyśmy się do wszystkich szeroko. Zakończyłyśmy swój występ efektowną piramidą. Teraz czas na występ Czarnych Lwów. Nie poszło im tak dobrze jak nam, ale muszę przyznać, że są dobre. Usłyszeliśmy gwizdek trenera i mecz się rozpoczął. Wynik był bardzo wyrównany, każdy dawał z siebie wszystko. Po 2 godzinach ogłoszono wynik. Nasi wygrali 2 punktami ! Nasza widownia piszczała, skakała i krzyczała z radości. Koszykarze poszli pod prysznic i się przebrać, a nasza drużyna cheeleaderek tańczyła na zakończenie Zawodów. Gdy skończyliśmy poszliśmy się przebrać. Ja pobiegłam od razu jednak do szatni z Kirą, żeby pogratulować Chris'owi i Jared'owi. Jednak pod ich szatnią zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam. Chris całował się z kapitanką drużyny Cheeleaderek Czarnych Lwów. Do oczu napłynęły mi łzy i uciekłam stamtąd zanim zdążył mnie zauważyć. Przebrałam się szybko i wybiegłam ze szkoły, nie zważając na pomruki dziewczyn typu ' Co się dzieje z Melą ? Jest naszą kapitanką, powinna się cieszyć, że zwyciężyliśmy. '. Nie obchodziło mnie co mówią. Czułam ogromny ból w sercu. Otworzyłam drzwi do mojego domu i rzuciłam się na łóżko w moim pokoju. Płakałam przez cały tydzień jak bóbr. Nie wychodziłam wręcz z pokoju, do szkoły też nie chodziłam. Nie odbierałam telefonów i wiadomości głsowych jak i zwykłych od Chris'a. Chciałam o nim zapomnieć. Zapomnieć jaki sprawił mi ból...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siems koty :3 Podoba wam się imagin ? :D Starałam się, ale jakoś nie jestem zadowolona ;/
Komentujcie !
Wasza Klaudia :3
- Dalej dziewczyny ! Musimy dać z siebie wszystko ! - krzyczała Paula, nasza kapitanka drużyny cheerleaderek. Wyłączyła muzykę. - Super, jeszcze raz. Tylko tym razem chce widzieć więcej energii ! Uśmiechać się !
Tak oto przez następne 2 godziny ćwiczyłyśmy non stop ten sam układ.
- Widzimy się jutro. Pamiętajcie, że już za tydzień są zawody ! Nie możemy dać plamy ! - upominała nas jeszcze pani MacGuchi.
Szłam razem z Kirą i innymi dziewczynami z drużyny do szatni, żeby się przebrać i opuścić nareszcie tę cholerną szkołę. Za tydzień miały się odbyć Ligowe Zawody Koszykówki w naszej szkole. Przyjeżdżała drużyna Czarnych Lwów, a my za to byliśmy Tygrysami. Chris zawsze mnie przez to nazywał swoim Małym Tygryskiem. Chris to mój chłopak - spotykamy się już od 7 miesięcy. Jest kapitanem naszej drużyny koszykówki i na pewno będzie na meczu. Jared też, bo jest zastępcą kapitana. On jest chłopakiem Kiry i również moim najlepszym przyjacielem. Spotykają się również od 7 miesięcy i stanowią naprawdę przesłodką parę.
- Jestem wykończona. - żaliła się Kira, gdy usiadłyśmy już w jej samochodzie, przebrane i odświeżone po treningu.
- Ja też. Ale dziwisz się jej, że daje nam taki wycisk ? Nie możemy przynieść hańby naszej szkole. - moja przyjaciółka odjechała z parkingu szkoły i zaczęła jechać w kierunku mojego domu.
- Mogła by nam jednak trochę odpuścić. - mruknęła.
Westchnęłam tylko w odpowiedzi i patrzyłam przez okno. Po chwili stałam już na werandzie mojego domu i otwierałam drzwi. Od razu pobiegłam do mojego pokoju, odrobiłam zadanie i się pouczyłam, a potem zeszłam na dół i zjadłam coś Następnie poszłam do łazienki się odświeżyć i opadłam wyczerpana na swoje łóżko. Szybko zasnęłam.